Ćwiczenia z dzieckiem (raczkujac.pl)

Jak ćwiczyć z dzieckiem w domu? Część 1

Która z Was, drogie mamy, nie zadawała sobie pytania – jak wrócić do formy po ciąży? Czy też trochę inaczej ujęte – jak odzyskać figurę sprzed ciąży? Niektórym przychodzi to z łatwością, ale to chyba nieliczne szczęśliwe osobniki, ja do nich niestety nie należę  Moim sposobem na odzyskanie figury stały się ćwiczenia i zmiany w diecie. W tym poście chciałabym się skupić na ćwiczeniach i gorąco Was do nich zachęcić

Kiedy zaczęłam pisać okazało się, że to szeroki temat i wyszedł mi tak długi tekst, że postanowiłam rozbić go na dwie części, żeby Was nie zanudzić Dzisiaj skupię się bardziej na mojej historii, a w kolejnym wpisie chciałabym poruszyć najczęściej pojawiające się pytania czy przeszkody związane z ćwiczeniem w domu z dzieckiem.

Dlatego też mam do Was prośbę – napiszcie mi proszę, jakie są Wasze najczęstsze problemy związane z ćwiczeniami, co Wam najbardziej przeszkadza, co blokuje przed startem, albo czego się obawiacie? Jaka jest Wasza historia? Chciałabym poruszyć najważniejsze dla Was zagadnienia i rozwiać ewentualne wątpliwości. Dajcie mi koniecznie znać, co by Was najbardziej interesowało w tym kontekście. Tymczasem na swojej liście mam zagadnienia takie jak:
– kiedy rozpocząć aktywność po ciąży?
– jak zacząć?
– czy można ćwiczyć i karmić piersią?
– jak radzić sobie z dzieckiem, które przeszkadza w ćwiczeniach?

Przy czym chciałabym zaznaczyć, że wpis nie stanowi profesjonalnej porady i nie zastąpi konsultacji z lekarzem, która jest kluczowa w przypadku rozpoczynania ćwiczeń po ciąży i porodzie. W razie jakichkolwiek wątpliwości koniecznie skonsultujcie się z odpowiednim specjalistą.

Jak to było u mnie?

Ja sama wróciłam do ćwiczeń jak mój synek miał mniej więcej pół roku, czyli nie za wcześnie, ale wcześniej brakowało mi motywacji. Dopiero rosnąca waga trochę mnie otrzeźwiła i skłoniła do pracy nad sobą 

Kiedy w końcu udało nam się wyjść ze szpitala, czyli jak mój synek miał miesiąc, odreagowywałam stres z poprzednich miesięcy zajadając się między innymi ciastkami. Zresztą cały czas chodziłam głodna, bo tak bardzo rozkręciłam laktację, że swoim mlekiem mogłabym obdarować kilka maluchów. Ale to opowieść na kiedy indziej

Dlaczego wyszliśmy ze szpitala dopiero po miesiącu? Dla tych z Was, którzy czytają blog już od jakiegoś czasu nie jest to tajemnicą, natomiast tym, którzy dołączyli stosunkowo niedawno śpieszę wyjaśnić, że mój synek urodził się z chorobą genetyczną nerek, która zaczęła objawiać się już w 30 tygodniu ciąży małowodziem, więc od tego momentu leżałam w szpitalu. Łącznie w szpitalach spędziliśmy 3 miesiące, a stres związany najpierw z pobytem na patologii ciąży, kiedy nie było do końca wiadomo, co właściwie jest nie tak, a lekarze przerzucali się domysłami, a potem w Centrum Zdrowia Dziecka z synkiem, poddawanym różnym badaniom, pozostawił swoje ślady. Szczególnie, że ja w ogóle ciężko znoszę pobyty w szpitalu. No ale z drugiej strony kto je lubi?

Kiedy więc w końcu wyszliśmy do domu trzeba było jakoś to wszystko odreagować. A najprostszy sposób to dogadzanie sobie jedzeniem  Zresztą kto nie szalałby po tak długim okresie przebywania na diecie szpitalnej ? Pfuj ? Na samo hasło „pieczeń rzymska” dostaję teraz gęsiej skórki, a podobno może być nawet dobra Wydawałoby się, że dla kobiet w ciąży powinni się trochę bardziej starać, ale gdzie tam…

Nie mówię, że po powrocie do domu jadłam same niezdrowe rzeczy. Wiadomo, że karmiąc zwraca się uwagę na to, żeby jedzenie nie było śmieciowe, ale nie odmawiałam sobie też słodkiego  Wystarczyło, żeby waga poszła w górę na tyle, że przestało mi się to podobać i postanowiłam coś z tym zrobić.

Od czego zaczęłam?

Zaczęło się od tego, że kupiłam płytę Ani Lewandowskiej 15/7, czyli 15 minut ćwiczeń na każdy dzień tygodnia. Wpadła mi w oko w kiosku, akurat była w sprzedaży. A że zawsze preferowałam ćwiczenia w zaciszu domowym to akurat wpisała się dobrze w moje potrzeby i preferencje.

Początki nie były łatwe Płyta zaczyna się słowami „Poniedziałki bywają trudne, ale mam dla Ciebie coś specjalnego…”. Moim zdaniem to zdanie powinno brzmieć „Poniedziałki bywają trudne, a ja Cię jeszcze dobiję…” ??? Propozycja na poniedziałek to bardzo intensywny trening cardio HIIT (intensywny trening interwałowy)- żeby go na spokojnie przeżyć trzeba mieć bardzo dobrą kondycję, ale stopniowo można go polubić. Pozostałe treningi są na początek dużo przyjemniejsze

Dodatkowo płyta zawiera propozycje na koktajle, też na każdy dzień, dzięki którym zaczęła się moja przygoda z koktajlami. A teraz wspólnie z synkiem uwielbiamy koktajle i pijemy je prawie codziennie testując wciąż nowe połączenia smakowe, którymi staram się z Wami dzielić W ten sposób zamieniłam ciastka na zdrową przekąskę. Koktajle są łatwe i szybkie w przygotowaniu, a poza tym pyszne ?

Od takiej małej zmiany zaczęłam wprowadzać w naszej domowej diecie stopniowo większe rewolucje. A jak już zaczęliśmy na dobre rozszerzać dietę synka to w ogóle zaczęłam dużo większą wagę przykładać do tego, co jemy. Zresztą rozszerzanie diety dziecka to naturalnie dobry moment na wprowadzenie zdrowego stylu życia i zmianę sposobów żywienia pozostałych członków rodziny. Przede wszystkim jest to moment, kiedy zdobywamy większą wiedzę i świadomość dobrych zasad żywienia. A przygotowując zdrowe posiłki dla dziecka, robimy je też dla siebie, często wynika to po prostu z braku czasu, żeby dla każdego gotować osobno. Czasem mała zmiana, np. zamienienie niezdrowych przekąsek na koktajle, daje ogromne efekty i prowadzi stopniowo do kolejnych zmian w diecie.

Ale wracając do tematu wpisu, bo trochę odbiegłam

Oferta dostępnych treningów i trenerów jest na tyle szeroka, że wydaje mi się, że każdy jest w stanie znaleźć coś dla siebie. Ja najbardziej lubię ćwiczyć właśnie z Anią Lewandowską i z Ewą Chodakowską. Mam ich różne płyty i rotuję je według uznania. Odpowiadają mi proponowane przez nie programy.

Jak ćwiczę z synkiem?

Tak jak wspominałam, zaczęłam ćwiczyć jak mój synek miał niecałe pół roku. Na początku obserwował mnie z zaciekawieniem z pozycji swojego leżaczka-bujaczka, śmiejąc się przy niektórych aktywnościach, np. jak szybko tupałam nogami (zresztą do tej pory jeszcze go to śmieszy, ale teraz czasem stara się mi wtórować ?). Wraz z różnymi etapami jego rozwoju zmieniał się też jego udział w moich ćwiczeniach. Kiedy zaczął raczkować plątał mi się pod nogami, a jedną z jego ulubionych zabaw było wyłączanie mi nagrania. Teraz często zapewnia mi dodatkowe obciążenie wchodząc na mnie jak ja akurat staram się utrzymać cały ciężar ciała na rękach i stopach w pozycji deski lub wczołguje się pode mnie i łaskocze mnie w brzuch ?

Najlepszą akcję odstawił kiedyś, gdy byłam w trakcie robienia pompek. Wtedy jeszcze był na etapie raczkowania, wpełzł pode mnie, ustawił się pupą tak, żebym lądowała nosem prosto w nią, a tam, jak się już pewnie domyślacie, była niezbyt przyjemna dla mojego nosa niespodzianka ? Taka delikatna sugestia, że czas na przerwę ?

Często zdarza się, że muszę przerwać ćwiczenia, albo któreś powtórzyć, ale przecież nie o to chodzi, żeby każde ćwiczenie wykonać perfekcyjnie, a program zrobić od A do Z bez przerw. Ważne, żeby w ogóle się ruszać i mieć z tego przyjemność.

Mój synek teraz jest tak przyzwyczajony do tego, że ćwiczę, że wręcz, jeśli któregoś dnia nie ćwiczę to przynosi mi strój do ćwiczeń i zachęca. W ogóle staram się, żeby uczestniczył w przygotowaniach do ćwiczeń, zawsze podaje mi buty, rozkładamy wspólnie matę, włączamy płytę z ćwiczeniami. Przez to czuje się ważny i jest pozytywnie nastawiony do całego procesu. Jeśli czasem robię przerwę i zatrzymuję na chwilę nagranie to wciska mi z powrotem do ręki pilota, żeby włączyć dalej, czasem też jak robię przysiady to podchodzi i przytrzymuje mnie z tyłu za nogi Taki mój mały osobisty trener

Podsumowując – dlaczego więc warto ćwiczyć?

Zanim zaczęłam ćwiczyć odczuwałam coraz większe problemy z plecami, od ciągłego nachylania się nad dzieckiem i działania w niezbyt komfortowych dla pleców pozycjach. Ćwiczenia pomogły mi dość szybko poradzić sobie z tymi bólami wzmacniając odpowiednie mięśnie.

Oczywiste jest, że ćwiczenia pomagają nam wrócić do formy i figury sprzed ciąży. Ale dodatkowo ćwiczenia wpływają pozytywnie na nasze ogólne samopoczucie, pomagają nam się zrelaksować, wyrzucić z siebie stres. Dodają nam energii i siły do noszenia dziecka na rękach

Do mnie najlepiej przemawia tekst Ewy Chodakowskiej z jednej z jej płyt, mianowicie: ”Osiągnięcie wyznaczonego celu to tylko kwestia wytrwałości i czasu, który i tak upłynie. Nie marnuj go! Już najwyższa pora, żebyś zatroszczyła się o siebie.” To właśnie ten upływający czas, który można różnie spożytkować, jakoś do mnie trafia. Można ten czas wykorzystać tak, aby zrobić też coś dla siebie. Dziecko na tym nie traci, a wręcz z czasem może ćwiczenia polubić i traktować jako inną, ciekawą formę rozrywki i zabawy z mamą.

I tym akcentem chciałabym zakończyć dzisiejszy wpis. Pamiętajcie, żeby napisać do mnie, jakie są Wasze obawy związane z ćwiczeniami lub co Wam się udało, a co nie i dlaczego. Postaram się do Waszych uwag odnieść w kolejnym wpisie

Może zaciekawią Cię też artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*